BookClub, czyli klub czytelniczy, który nie trąci myszką.
BookClub – nie daj się zwieść, dziewczyny w BookClubach są super!
O tym, jak brzydko podsłuchałem rozmowę w pociągu.
Jechałem ostatnio pociągiem z Gdańska do Warszawy. Trochę nuda, bo jechałem służbowo, w środku dnia, kiedy mógłbym robić stos ciekawszych rzeczy. No dobra, ale obok mnie siedzą dwie dziewczyny, góra dziewiętnaście lat. Szczebioczą w najlepsze, trochę słucham, trochę zanurzam się w skippowaniu na Spotify. Wreszcie jedna rzuca: „Ej, w naszym BookClubie padło na romantasy, musisz przeczytać, bo inaczej nie będziesz wiedziała, o czym gadamy”. Druga robi klasyczne eye-roll, ale już wyciąga telefon i zapisuje tytuł. I wtedy mnie olśniło: tak dziś wygląda marketing książki. Nie billboard przy Złotych Tarasach, nie recenzja w gazecie, której nikt nie czyta, tylko dziewczyna z Discorda, która powie: „musisz to mieć, bo inaczej nie masz o czym gadać”. No i trochę zacząłem słuchać, jak sobie gadają o tym BookClubie, jednocześnie torpedując swoją głowę przemyśleniami, jaki to ma zaczepisty potencjał. Dlatego teraz powiem Ci coś, co może Cię zaboleć: to działa lepiej niż Twoja cała kampania PR (o ile w ogóle ją masz, Autorze). Bo książka przestała być tylko treścią – stała się biletem wstępu do rozmowy. A BookClub? To nie nudne kółko w bibliotece, tylko ring, na którym reputacja autora buduje się szybciej niż w topce Empiku. Tu nikt nie patrzy, czy sprzedałeś pięć tysięcy sztuk. Liczy się, czy Twoja historia wywołała mema, dramę albo długą kłótnię na Messengerze. I czy stworzyłeś Crusha, za którym te laski z BookClubu będą sikać.
BookClub jako multiplayer do książek
A to wszystko sprowadza się do tego, że oficjalnie mówię: Kluby czytelnicze wracają, tylko nikt już nie nazywa ich „klubami czytelniczymi”. To nie jest elitarne kółko w bibliotece ani dom kultury z talerzem herbatników sprzed tygodnia. Dzisiejsze BookCluby to ekipy znajomych (albo banda internetowych nie-znajomych), które mówią: „czytamy to, bo tak”. Zero regulaminu, zero nadęcia.
Efekt? Książka przestaje być samotnym doświadczeniem. Czytasz nie tylko dla fabuły, ale żeby mieć co dorzucić do rozmowy, wrzucić mema na grupę czy nagrać reelsa z miną, jak bohater ginie w połowie tomu (no way, zero spojlerów, pamiętajcie!). To czytanie w trybie multiplayer, gdzie drama i inside-jokes bywają ważniejsze niż sama treść.
I tu dochodzimy do najważniejszego: BookClub to czyste FOMO. Widzisz story z fragmentem książki, ktoś oznacza klub na Discordzie, ktoś inny wrzuca screen i nagle zamawiasz tytuł, bo nie chcesz być „tą osobą”, która nic nie kuma. To już nie marketing, to czysta presja społeczna – i mechanizm, który działa bezbłędnie.
📈 BookClub oczami rynku – darmowy CRM i efekt kuli śnieżnej

Serio, ale spójrzmy na to oczami rynku. Dla autorów i wydawców to złoto, błyszczące mocniej niż świeża okładka Colleen Hoover ustawiona w pierwszej alejce Empiku. Dlaczego? Bo BookClub to darmowy CRM w wersji, której nie wymyślił żaden marketer z tabelką w Excelu. Masz grupę ludzi, którzy kupują, a potem robią za Twoich ambasadorów, content creatorów i dział PR w jednym. I cholerka, robią to dla zabawy!
Jeśli dziesięć osób w jednym klubie umawia się na ten sam tytuł, to pierwszy egzemplarz pociąga za sobą dziesięć kolejnych. To efekt kuli śnieżnej, tylko że toczącej się po TikToku, Instagramie i Discordzie. A jeśli ta ekipa wrzuca wspólną fotkę, oznacza Cię i wali #BookClub, właśnie dostałeś darmowy zasięg, którego nie kupisz za żadne budżety w Google Ads (Swoją drogą, to się serio sprawdza – Google Ads rzecz jasna, ale nie Search, tylko Discovery lub Performance i… Dobra, juz nie nudzę. O tym jeszcze z Wami pogadam).
Ale działa to w dwie strony. Czytelnicy dostają coś, czego w epoce samotnego scrollowania brakuje jak powietrza: wspólnotę. Mogą się posprzeczać o to, czy bohater to red flag czy green flag, rzucać cytatami, przeżywać cliffhangery jak finał „M jak miłość” na osiedlowej ławce. To już nie książka – to pretekst do bycia razem.
I właśnie tu jest sekret, którego wielu wydawców nie kuma: billboard się zakurzy, reklama w socialach zniknie, a rozmowa w BookClubie rezonuje tygodniami. To marketing z serca, nie z tabelki.
Co mogą zrobić autorzy i wydawcy, żeby wykorzystać BookClub?
Nie chodzi o to, żeby siedzieć z boku i mówić: „o, fajnie, że ktoś czyta moją książkę”. To moment, żeby wejść w środek tego ekosystemu i potraktować BookClub jako darmowe przedłużenie własnego marketingu.
Możesz dodać pytania do dyskusji na końcu książki albo PDF dla prowadzących spotkania. Możesz nagrać krótkie wideo w stylu: „hej, dzięki że wybraliście mój tytuł, oto spoiler zza kulis”. Wydawcy mogą dorzucić patronat nad klubami online, rabaty grupowe czy pakiety recenzenckie nie tylko dla influencerów, ale też dla piętnastoosobowego BookClubu na Discordzie.
I pamiętaj: dane z klubów to żywe laboratorium. To oni pokazują, jakie gatunki rotują, które cytaty trafiają na TikToka, a które przepadają. To insight, za który w agencji badawczej płacisz grube tysiące. Tu masz go za free – wystarczy słuchać.
BookClub jako nowa waluta rekomendacji
Kluby czytelnicze stają się nową walutą rekomendacji. Nie recenzja w gazecie, nie blurby na okładce, tylko spontaniczna rozmowa dwudziestolatków na Messengerze, która kończy się realnym zamówieniem. To młodzi robią dziś za recenzentów, kuratorów i sprzedawców w jednym – i, szczerze mówiąc, często robią to lepiej niż niejeden dział marketingu z PowerPointem.
Finał: kto wygra, a kto zostanie w tyle
Wracając do tego pociągu. Gdy dziewczyna dopisała tytuł do listy w telefonie, pomyślałem: autor tej książki nawet nie wie, że właśnie wygrał. Bo wygrał BookClub – a to w 2025 roku najpewniejsza przepustka do tego, żeby książka nie tylko była wydana, ale żeby żyła.
Billboard się kurzy, post w socialach umiera po 48 godzinach, a recenzja w prasie ma zasięg mniejszy niż średni TikTok. BookClub działa inaczej: to tygodnie rozmów, memów, kłótni i nocnych dyskusji. To efekt, którego nie da się kupić budżetem, bo rodzi się oddolnie – z emocji.
👉 Morał? W świecie, gdzie każdy walczy o uwagę, książka, która trafia do BookClubu, zyskuje coś więcej niż sprzedaż. Zyskuje życie po premierze.
P.S. Chcesz pisać z nami takie artykuły? Wbijaj tu: Dołącz do CzytamDO.pl
Share this content:
2 comments