Kto tu ma obsesję? Katarzyna Romanowska walczy z Booktokiem
📱 Afera wokół „His Obsession” – jak jedna autorka posprzeczała się z całym booktokiem
Kiedy w czerwcu 2025 roku ukazała się powieść His Obsession Katarzyny Romanowskiej (wyd. Pióro Marzeń), miała być to pozycja, która – jak głosił opis – „zszokowała już czytelniczki w Polsce”. Zapowiedzi sugerowały odważny, mroczny romans balansujący na granicy pożądania i obsesji, a autorka aktywnie promowała tytuł w social mediach, podkreślając jego „niepokojącą” fabułę i psychologiczną głębię. Jednak w praktyce premiera przeszła niemal bez echa. W czasie, gdy inne debiuty w podobnym gatunku zdobywały rozgłos dzięki patronatom i rekomendacjom blogerów, His Obsession pojawiło się i zniknęło z feedów bez większego zainteresowania. Ani wśród recenzentów, ani na booktoku nie wywołało wtedy większych emocji – ot, kolejny self-publishingowy romans w gąszczu tytułów.
Prawdziwy rozgłos pojawił się dopiero we wrześniu, ponad dwa miesiące po premierze, gdy Romanowska zaczęła otwarcie reagować na negatywne opinie w mediach społecznościowych. To właśnie wtedy zaczęła się lawina – zamiast organicznej promocji książki, obserwowaliśmy stopniowy wybuch afery, która z każdą kolejną odpowiedzią autorki przybierała na sile. Paradoksalnie więc His Obsession rzeczywiście „zszokowało czytelniczki w Polsce” – tyle że nie treścią, a zachowaniem swojej autorki.
🔥 Od recenzji do oskarżeń
Wszystko zaczęło się od kilku nieprzychylnych recenzji – zupełnie zwyczajnych, takich, jakie pojawiają się po każdej nowej premierze książkowej. Czytelniczki zarzucały Romanowskiej zbyt rozwleczoną fabułę, płaskie postacie i niebezpieczne romantyzowanie przemocy, czyli błędy, które w gatunku dark romance bywają szczególnie widoczne. W recenzjach pojawiały się opinie, że bohaterowie są sztuczni, dialogi nienaturalne, a wątek relacji Kate i Jonathana zbyt często przekracza granicę między mroczną fascynacją a zwykłą toksycznością. Dla większości autorek byłby to sygnał do refleksji lub milczącego przeczekania pierwszej fali krytyki. Katarzyna Romanowska postanowiła jednak zrobić coś zupełnie innego – odpowiedzieć na recenzje publicznie, i to w formie filmów na TikToku.
W serii nagrań autorka czytała fragmenty negatywnych opinii, często z wyraźnym sarkazmem i podniesionym tonem, komentując je w stylu: „a co, bogiem jest?”, „niech wybiera literaturę pod swój gust”. Zamiast merytorycznej polemiki pojawiły się emocjonalne przytyki, a nawet oskarżenia o nielegalne działania. Romanowska stwierdziła, że jedna z recenzentek „ujawniła zabronione treści”, a w dalszej dyskusji zasugerowała, że kobieta mogła uzyskać plik PDF jej książki nielegalnie. W komentarzach pisała, że „ma dowody”, lecz nigdy ich nie pokazała. Zamiast tego, w kolejnych wypowiedziach zaczęła personalnie atakować recenzentkę, zarzucając jej „oczernianie”, „manipulację” i „działanie z premedytacją”.
Reakcja internetu była błyskawiczna. TikTokowicze i użytkownicy bookstagrama nie mieli wątpliwości – nie była to konstruktywna obrona, lecz publiczne pomówienie. W komentarzach zaczęły pojawiać się cytaty z art. 212 Kodeksu karnego dotyczącego zniesławienia, a użytkownicy tłumaczyli autorce, że recenzja to subiektywna opinia, a spoiler nie łamie żadnego prawa. Co więcej, inni pisarze i blogerzy – również z branży self-publishingu – stanęli po stronie recenzentki, przypominając, że krytyka to nie hejt, tylko nieodłączna część bycia autorem.
W krótkim czasie pod filmem Romanowskiej zebrało się dziesiątki komentarzy zwracających uwagę na jej ton i emocjonalność. Autorka jednak nie wycofała się z oskarżeń – przeciwnie, wdała się w długie dyskusje z komentującymi, próbując przekonywać, że recenzentka przekroczyła granice prawa. Wtedy właśnie z lokalnej wymiany zdań narodziła się pełnoprawna afera, która w kolejnych dniach rozlała się po całym polskim booktoku.
📉 TikTok w ogniu – jak autorka pokłóciła się z czytelnikami
Kolejne filmiki Romanowskiej tylko dolały oliwy do ognia. Autorka zamiast wyciszyć konflikt, postanowiła przejąć kontrolę nad narracją, publikując nowe nagrania, które miały – w jej mniemaniu – „rozprawić się z hejtem”. W jednym z TikToków stwierdziła, że oddawanie książek do recenzji nie ma sensu, bo „recenzenci dostają egzemplarze za darmo, a potem chca zniszczyć wydawnictwo i autora”. To zdanie momentalnie obiegło booktoka, wywołując falę komentarzy oburzonych blogerów, którzy przypominali, że egzemplarz recenzencki nie jest zapłatą, lecz formą współpracy i promocji, a recenzent nie ma obowiązku pisać pozytywnie.
W następnym filmie Romanowska poszła o krok dalej – szydziła z recenzentek, nazywając ich opinie „pseudorecenzjami” i zarzucając im brak kompetencji. W jej słowach dało się wyczuć pogardę i wyższość, jakby to ona była arbitrem jakości literatury, a każdy, kto się z nią nie zgadza, po prostu „nie zrozumiał przesłania książki”. W innym nagraniu autorka z dumą ogłosiła, że dzięki „hejterom” sprzedaż jej książki wzrosła o 300%, sugerując, że cała sytuacja przyniosła jej rozgłos i sukces komercyjny. Problem w tym, że nikt nie potwierdził tych liczb, a wśród obserwujących pojawiły się liczne wątpliwości, czy taki wzrost w ogóle miał miejsce.
Dla wielu booktokerów ten moment był przełomowy – autorka przestała być postrzegana jako emocjonalna debiutantka, która nie radzi sobie z krytyką, a zaczęła uchodzić za osobę świadomie prowokującą i budującą popularność na kontrowersji. Ba, nawet pojawiły się opinie “Autorka odjechała z rzeczywistości”. Niestety, zamiast sympatii przyniosło jej to efekt odwrotny. Komentujący coraz częściej pisali, że nie mają już ochoty sięgać po książkę, a współpracujące z nią wcześniej konta recenzenckie publicznie odcinały się od autorki, podkreślając, że „nikt nie lubi być traktowany jak wróg tylko dlatego, że wyraził opinię”.
W ten sposób Romanowska, chcąc „udowodnić światu swoją rację”, ostatecznie zniszczyła swoją reputację wśród społeczności, która mogła ją wspierać. Zamiast czytelniczego zaufania zyskała opinię osoby aroganckiej i skonfliktowanej z całym środowiskiem booktoka.
Komentarze w sieci były miażdżące:
„Jeśli nie umiesz znieść krytyki, to nie pisz książek.”
„To już raczej 90% booktoka nie chce z panią współpracować.”
„Z taką postawą pierwsza afera, a kariera już połamana.”
Niektórzy użytkownicy żartowali, że autorka zamiast literackiej serii Obsession, powinna napisać Public Meltdown.
Co ciekawe, pojawiły się też głosy współczucia – nie wobec autorki, lecz wobec recenzentek, które zostały niesłusznie oskarżone o kradzież plików i fake’owe recenzje. Wśród komentujących dominowało poczucie zażenowania i znużenia – wiele osób pisało, że zrezygnowało z kupna książki po zobaczeniu zachowania Romanowskiej.
⚖️ Kiedy autor traci panowanie nad własnym wizerunkiem
Wśród licznych reakcji można dostrzec wspólny mianownik – czytelnicy i blogerzy nie potępiają samego faktu obrony książki, ale sposób, w jaki została przeprowadzona. Autorka reagowała impulsywnie, nie przyjmowała żadnych argumentów, a każdą krytykę interpretowała jako atak. W pewnym momencie zaczęła nawet mówić o tworzeniu „czarnej listy” recenzentów, co w środowisku wywołało oskarżenia o łamanie zasad RODO i groźby naruszenia prywatności, a także możliwe że uzasadnione podejrzenia, że na ów listę wpada się za negatywną opinię.
Zamiast profesjonalizmu i dialogu, Romanowska zaprezentowała postawę pełną wyższości i emocjonalnych zrywów, które skutecznie zniszczyły wizerunek jej debiutu. Sugestie o tym, że manipuluje emocjami booktoka były wręcz śmieszne i ponownie wywyższające się. Komentujący słusznie zauważyli, że taki konflikt to „pierwszy gwóźdź do trumny kariery” i że autorka „sama sobie robi krzywdę”, a także, że “zachowuje się, jakby booktok kręcił się wokół niej”.
📚 Wnioski?
Historia His Obsession to dziś więcej niż recenzja jednej książki. To przykład, jak brak pokory i nieumiejętność przyjęcia krytyki mogą przekreślić potencjalny sukces. W dobie mediów społecznościowych twórca nie jest już tylko autorem – jest marką, która żyje w przestrzeni publicznej. Każde słowo, komentarz czy filmik może wzmocnić lub pogrążyć tę markę.
Katarzyna Romanowska chciała szokować książką, ale ostatecznie zaszokowała swoją postawą. Afera wokół His Obsession pokazała, że nawet najlepsza okładka i marketing nie pomogą, jeśli za kulisami autor traci kontakt z rzeczywistością.
@Martynna
Nie zgadzasz się z treścią naszego artykułu, recenzji lub innej udostępnionej treści? Zgłoś naruszenie bezpośrednio do naszej redakcji: redakcja@czytamdo.pl
Pamiętaj, że jako serwis nie ponosimy odpowiedzialności za treści publikowane przez użytkowników, ale dbając o Twój komfort, przeanalizujemy każde zgłoszenie i w przypadku naruszeń będziemy wyciągać konsekwencje przewidziane w regulaminie serwisu.

Share this content:
Opublikuj komentarz